Wyjaśnienie 'bo już nie czuje tego co kiedyś' nie daje odpowiedzi na pytanie: Co ja zrobiłem? ehh... człowiek zawsze szuka winnego... w tym wypadku też trzeba znaleźć winnego... I tym winnym chyba jestem ja... bo już nie byłem taki jak kiedyś... nie pisałem smsków na dobranoc... nie pisałem miłych słów... nie zabierałem jej nigdzie... to wszystko gasło powoli... gasły czyny... a ona chyba czekała... teraz sobie z tego zdałem sprawę... może powinienem częściej jej pisać miłe rzeczy... może powinienem powiedzieć więcej razy że mi na niej zależy... może nie doszło by do tego... ehhh... te wszystkie słowa tutaj są szczere... dlaczego? bo nikt się o nich nie dowie... każdy już zapomniał że prowadzę tego bloga... nikt już nie pamięta takiej osoby jak ja... która odwraca się od znajomych... ale jak sie kocha coś... to się chce poświęcić tej osobie... tak z całych sił... i właśnie to chciałem zrobić... podarować jej słońce... kilka gwiazdek... ale... zabrakło odwagi... zabrakło tego czegoś... i było za dużo złości... może też czasem za dużo zazdrości... Dzisiaj już nic nie naprawię... ani jutro... ani później... Dzisiaj mi powiedziała, jak się zapytałem czy moge mieć nadzieję, że wróci do mnie... odpowiedziała, że nie... to zabolało... zabolało bardziej niż ten cały tydzień bez niej... zabolało to, że już nigdy jej nie przytulę... że nie spojrzę z bliska w jej piękne oczy... że nie zobacze jej uśmiechu rozświetlanego przez nocną lampkę w zimowy wieczór... już nie usiądę na jej kanapie... nie pocałuję... nie dotknę... nie przytulę... nie poczuje jej perfum... to wszystko przypomina mi śmierc... gdzie nie ma niczego... tak i tutaj... umarłem i nie spotkam się już z nią... może w innym życiu... może... Nie mam ochoty jeść... ochoty żeby się uczyć... a przecież zaniedługo matura... nie potrafię przestać o niej myślec... zastanawiam się teraz czy pokazać jej tego bloga czy nie... czy wysłać tego jednego linka... czy może dać wskazówkę... ale po co to mam robić? Żeby wzbudzić w niej smutek? wzbudzić w niej winę? Żeby wróciła do mnie z litości? ooo nie... tak nie zrobię... chociaż takie mysli mi chodzą po głowie... kiedyś przeczytałem... jesli kogoś na prawdę kochasz... to puść to wolno... jeśli wróci... było twoje... jesli nie wróci... nigdy nie było... Skasowałem już wszystkie zdjęcia z dysku... z ponad 800 mb zostało mi 50 mb... na których jestem tylko ja... zostało też jedno zdjęcie na telefonie... gdzie się przytulamy... jakoś nie mam odwagi go skasować... smutno mi... chciałbym jej tyle rzeczy napisac... chciałbym jej tyle powiedzieć... chciałbym ją pocałować... w tej chwili... chciałbym się przytulić... wypłakać w jej ramiona... ugryźć szyję... dlaczego docenia się wszystko dopiero po stracie?... dlaczego tak jest?... Teraz tyle rzeczy nagle chciałbym z nią zrobić... rzucić się na ziemię... i z uśmiechem patrzec na chmury... na niebieskie niebo... usiąść gdzieś w restauracji... przy świeczce... może nawet w domu... płatkami róż wysłać jej łóżko... jak będzie szła spać... Szepnąć na uszko miłe słówka jak już będzie spała... wstać przed nią nad ranem... i patrzeć w jej twarz... jak się budzi... wraca do życia... i zobaczyć ten jej pierwszy uśmiech... tyle rzeczy bym chciał... a teraz?... teraz już mogę o nich zapomnieć... Dlaczego tego wszystkiego nie zrobiłem przez te dwa lata? nie wiem... powinienem zrobić to wszystko... żebym nie żałowal tak jak żałuję tego dzisiaj... może bylibyśmy dalej ze sobą... ehh.. miałem taką nadzieję, że już będę z nią do końca życia... nie chciałem się jej do tego przyznać... ona zawsze mówiła, że jeszcze wiele miłości przed nami... ale ja zawsze pocichu marzyłem, że z nią będę do końca... pocichu... tak jak teraz płaczę pocichu aby nikt nie usłyszał... bo podobno chłopaki nie płaczą?... ehh.. nie zgadzam się z tymi słowami... przecież to normalne i ludzkie, że sobie ktoś chce popłakać... rodzimy się z płaczem... Chciałbym teraz zadzwonić do niej... usłyszeć jej głos... ... już teraz nic mi nie zostało... jest jedyna pozytywna rzecz w tym wszystkim... nie mam myśli samobujczych... bo zawsze jak słyszałem o kimś kto chciał się zabić... myślałem co za idiota... marnuje to co dali mu jego rodzice... życie... można życie zmarnowac... albo je przeżyć... można być szczęśliwym lub nie szczęśliwym... ale najwazniejsze jest to żeby się nie poddać... bo wtedy wszystkie starania innych osób poszły by na marne.... nie lubię jak ktoś się zawodzi na mnie... kiedy obietnicy nie potrafię dotrzymać... Ehh... nie dotrzymywałem też obietnic danych jej... wszystko przez to, że jestem cholernie złośliwy.. i jak ona nie dotrzymała to też robiłem wszystko żeby nie dotrzymać tej obietnicy... myśląc że się nauczy następnym razem... i dotrzyma słowa... ale jak widać... z jednej rzeczy zrobiło się pięć... z pięciu zrobiło się dwadzieścia... a później to już słowa wystukiwane tutaj żeby dodać notke zostały... Wszyscy chcą być w związku szczęśliwi... myślałem, że jak ją uszczęśliwię.. to ona też mnie uszczęśliwi... ale jednak się myliłem... zawsze miała inne zdanie niż ja... zawsze musiałem się o wszystko jej prosić... nawet o to żeby się inaczej ubrała... później jak ona nie wysłuchiwała moich próźb... tak i ja nie słuchałem kiedy prosi... prosiła o wiele rzeczy... teraz żałuję że taki byłem... nic mi to nie dało... kiedyś myślałem że da mi to satysfakcję... ale jednak nie dało mi tej satysfakcji... bo z czego tutaj być zadowolonym? siedze i szlocham całymi dniami... Powinienem jej częściej mówić że ją kocham... częściej gdzieś wychodzić... sprawiać żeby była uśmiechnięta... ale moja upartość mnie przewyższyła... później już nigdzie jej nie zabierałem... później już tylko w domu chciałem siedzieć... ale dalej kochałem ją tak samo... tylko nasze życie stawało się nudniejsze... ehh żałuję dużo rzeczy... ale nie żałuję tego że z nią byłem... był to wspaniały czas... tyle wspaniałych chwil przeżylismy razem... czy na basenie, w domu... czy w parku na ławkach... 2 dni temu skasowałem zdjęcia z komputera... było tam jedno gdzie na ławce napisaliśmy nasze inicjały... a poniżej napisaliśmy znak równa się... pod tym znakiem było serduszko... miało to oznaczać że zawsze już będziemy razem... pamiętam to jak dziś... pamiętam jej ruchy... pamiętam jej uśmiech... i smutną minę... dlaczego to nie wróci?... chciałbym mieć moc... taką którą przywrócę wszystko spowrotem... ale niestety nie mam... heh.. zaraz tutaj książkę napiszę... Pamiętam jak dziś kiedy się zapytałem, czy zostanie moją dziewczyną... przyznam że odpowiedź jej mnie zdziwiła... bo spodziewałem się tego, że powie albo TAK albo NIE... ona odpowiedziała Jasne... uśmiechnąłem się... i z tego szczęścia tak zrobiłem, że jej rękę podałem... a dopiero później przytuliłem... to było takie... piękne... takie niedoświadczone... później pamiętam jak leżeliśmy w pokoju na łóżku... wtuleni w siebie... słuchając muzyki i bawilismy się błyszczykiem do ust... pamiętam wiele rzeczy... których nie zapomnę... może z jednej strony dobrze że już z nią nie jestem... bo poznamy innych ludzi... będzie znowu wszystko poznawać na nowo... tak jak kiedyś mi to powiedziała, że chce przeżywać to wszystko tak na świerzo, że od nowa chce zacząć... ale z drugiej strony... następna miłość może już nie być taka sama... może nie być już taka świetna... może być też gorsza... ale trzeba być dobrej myśli... że Ona znajdzie kogoś lepszego ode mnie... jestem pewien tego że znajdzie kogoś innego.. jest przecież taka słodziutka... że czasem dziwiłem się że się nie roztopiła na deszczu... ehhh... wiem że całe życie jest jeszcze przede mną... ale jakoś ja już nie chcę narazie innej dziewczyny... Ona była moim ideałem... ale ja wszystko musiałem zepsuć... miałem nadzieję... lecz po dzisiejszym dniu ją straciłem... kończę już... bo wydaje mi się że zaczynam się powtarzać... żegnaj... |